Juleczka
Pensjonariusz
Dołączył: 24 Maj 2015
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:24, 16 Cze 2015 Temat postu: 16.06.2015. jazda na oklep |
|
|
Weszłam do stajni, konie mnie przywitały cichym rżeniem. Pogłaskałam kilka koni po drodze i poszłam do Allena. ,,No hejka kolego, co u ciebie’’, nawet nic nie musiał mówić, był strasznie brudny, wyglądał jakby miał na sobie panierkę z brudu. Zaklejki były wszędzie, nawet na pysku, a akurat dzisiaj miałam ochotę wsiąść na oklep. No cóż, będzie dużo czyszczenia. Poszłam po sprzęt i szczotki. Wyprowadziłam Allena i przywiązałam go. Zaczęłam od wyczyszczenia pyska, a następnie szyi i tak dalej, aż do zadu. Po upływie chyba z 40 minut doszłam z wyglądem Allena do perfekcji. Był czyściutki. Jeszcze kopyta i Allen był prawie gotowy. Następnie założyłam mu ogłowie i owijki, po czym ja sama założyłam kask i rękawiczki. Wyszliśmy wolnym krokiem ze stajni na plac. Musiałabym podejść jakoś do schodków, których Allen się trochę boi. Najpierw z nim powolutku podeszłam, zatrzymaliśmy się Allen wyciągnął głowę by obwąchać obiekt i zrobił krok w stronę schodków. ,,Brawo’’- powiedziałam pod nosem i poklepałam go. Potem zrobił jeszcze dwa kroczki bliżej i stał już obok. By się nie spłoszył odeszłam od schodków i podeszłam jeszcze raz. Allen był już OK. Więc stanęłam obok schodków, a następnie weszłam na nie po cichu. Kiedy stanęłam już na ostatnim stopniu, pogłaskałam go i wsiadłam.
Allen od razu ruszył. Jechaliśmy stępem na długiej wodzy przez około 10 minut po całym placu- wzdłuż, po przekątnej, slalomem, ósemką i robiliśmy wolty wokół przeszkód, które zostały po wczorajszym treningu. Zmieniłam kierunek i zrobiłam jeszcze jedno pełne kółko. Potem ruszyłam kłusem. ,,Na początku było mi trudno utrzymać równowagę, ponieważ Allen co chwilę przyśpieszał. Lekko go spowolniłam, a nie było to takie łatwe bo jechałam na długiej wodzy. Po chwili powoli zbierałam wodze, po czym zrobiłam slalom pomiędzy przeszkodami i ósemkę. Następnie wjechałam na woltę, by go powoli zebrać. Wjechałam na dość dużą woltę, zrobiliśmy 2 kółeczka i zaczęłam. Prawą wodzę, czyli zewnętrzną miałam cały czas na kontakcie, a lewą- wewnętrzną co pare kroczków kłusa skracałam, równocześnie przy tym dociskając wewnętrzną łydkę. Allen szybciej podstawił zad niż się tego spodziewałam. Jechałam jeszcze 2 kółeczka normalnie na wolcie i wjechałam na ściane. Po próbowałam trochę anglezować, ale tak średnio się dało. Robiłam bardzo dużo wolt, dużych i tych małych. Po kilku minutach Allen był już rozgrzany, więc mogłam zagalopować.
Wjechałam na dużą woltę, tak na połowę placu i zagalopowałam. Allen szybko galopował, przytrzymałam go i jechał trochę wolniej, a potem aż za wolno, bo przeszedł do kłusa. No cóż zdarza się. No to jeszcze raz zagalopowałam. ,,Alleeen!’’- krzyknęłam chwilę później. Ogier po zagalopowaniu ruszył jak wyścigówka, w mgnieniu oka byliśmy już na drugim końcu placu. Nie reagował na wodze. Chwilę później zrobił baranki- jeden, drugi ii bęc! Straciłam równowagę i przeleciałam nad szyją ogiera. Allen galopował po całym placu, a wodze ,,fruwały’’ mu po szyi. Zleciałam na plecy, na szczęście nic mi się nie stało, gorsze było łapanie Allena. ,,Allen proszę no, stój że wreszcie’’- powiedziałam do niego blokując mu drogę. Allen zatrzymał się i odskoczył, podnosząc zad, tak jakby chciał mnie kopnąć. Następnie stanął w miejscu. Przeszłam na bok, by nie podchodzić do niego od tyłu i powoli podeszłam do zdenerwowanego ogiera. Pogłaskałam go po szyi i chwyciłam za wodze. Pospacerowałam z nim trochę, by się uspokoił, a ja żebym mogła rozchodzić ból i przynajmniej po drodze znalazłam jakiś stary zakopany bat obok przeszkody. Pewnie ktoś go wyrzucił w czasie jazdy i zapomniał wziąć. No nic wzięłam go i podeszłam z koniem pod schodki. Wsiadłam bezproblemowo i ruszyliśmy stępem na mocnym kontakcie. Po chwili ruszyliśmy kłusem, bardzo nerwowym, nie mieliśmy równego tempa, Allen przyśpieszał, a ja go zwalniałam. Wjechałam na woltę i jeździliśmy na niej cały czas, aż koń się uspokoił. No to zagalopujmy. Cofnęłam zewnętrzną łydkę i je docisnęłam. Galopowaliśmy na wolcie, alee … Allen bryknął! Zaraz dałam mu z bata. Galopował szybciej, ale przynajmniej nie brykał już więcej. Spowolniłam go trochę, galopowałam to kółko do końca i przeszłam do kłusa zmieniając kierunek. I znów wjechałam na dużą woltę i zagalopowałam. Tym razem pilnowałam go jeszcze bardziej. Gdy czułam, że już jest w miarę ok i się uspokoił, wyjechałam na ścianę. No i było dobrze, nie brykał, nie przyśpieszał, wystarczyło dać mu tylko z bata. Na dziś już zakończyliśmy te niespokojne galopy i przeszłam do kłusa na dłuższej wodzy.
Allen był zmęczony, spocony i się cały obślinił. Rozkłusowałam go przez około 8 minut na wolcie, na prawą nogę, a potem na lewą. ,,To koniec na dziś, kolego..’’ – powiedziałam ze zmęczeniem do Allena. Stępowaliśmy sobie po całym placu, pogoda nam sprzyjała, było dość ciepło. Po upływie chyba kwadransu zeszłam z konia i poszliśmy do stajni. Wzięłam ze sobą tego znalezionego bata i odłożyłam go w stajni. Zdjęłam Allenowi owijki i poszłam na myjkę by go spłukać.
Przywiązałam go i odkręciłam wodę. Allen ciągle się wiercił. Spłukałam go całego nie mocząc mu grzywy i ogona. Następnie wzięłam gąbkę, zamoczyłam ją i umyłam mu pysk, po czym zakręciłam wąż i wzięłam zbieraczkę do wody. Ogier chwilę po zebraniu wody postał na słońcu i był prawie suchy. Zaprowadziłam go do boksu i poklepałam po szyi. Ja też byłam zmęczona i obolała, więc poszłam do domu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|