leirra
Pensjonariusz
Dołączył: 24 Maj 2015
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:25, 26 Maj 2015 Temat postu: 26.05.2015 Ćwiczenia ogólne |
|
|
Weszłam spokojnie do stajni, podśpiewując pod nosem własną interpretację jakiegoś starego kawałka Led Zeppelin. Początkowo nie zwróciłam zbytniej uwagi na konie - rutynowo kładłam wszystkie rzeczy na swoje miejsca. Gdy zabrakło przedmiotów do porządkowania, skupiłam się wreszcie na kopytnych. Podniosłam głowę i uśmiechnęłam się na widok Warki radośnie wyglądającej znad boksu. Podeszłam do klaczy i podrapałam ją po ganaszu. Nie było potrzeby nigdzie się śpieszyć, sama dyktowałam sobie zasady. Gdy oporządzałam klaczkę, usłyszałam szybkie kroki Zuzy. Wpadła tylko na chwilę. Przywitałyśmy się i wróciłyśmy do poprzednich zajęć.
Przy siodłaniu Warka mnie przedrzeźniała; rzucała łbem, trącała nosem czy opierała pysk o moje ramię. Nie było to proste, ale miałam nadzieję, że z czasem zacznę się do tego przyzwyczajać. Pogoda była cudowna, więc wyszłyśmy na plac.
Miałam zamiar poznać zwyczaje klaczy i jej reakcje na pomoce. Jeździłam na niej wcześniej, ale było to przelotne, prawie jak oprowadzanka. Słyszałam, że nie ucieka od stołka, co było dla mnie ogromnym ułatwieniem. Z jej wysokością i moim wygimnastykowaniem? Wsiadanie z ziemi byłoby co najmniej koszmarne! Dosiadłam kasztanki i zaczęłyśmy stępować. Dało się wyczuć spokój w zachowaniu konia, jak i ufność. Bez problemu pozwalała mi się prowadzić łydkami i dosiadem - wodze niemal pozostały bez użycia. Trochę zatrzymań i ruszenia. Można podciągnąć popręg i zakłusować.
Wystarczyły pomoce do zakłusowania, a Warka ruszyła niczym rakieta. Okay, tego się nie spodziewałam. Uspokoiłam wierzchowca, parskając co jakiś czas śmiechem. W kłusie czekało nas mnóstwo pracy: przede wszystkim zebranie, żucie z ręki, zgięcie konia na małych woltach i ruszenie kłusem ze stój. Maksymalnie się wysilałam, żeby nasza współpraca była efektywna i przyjemna. Z kolejnymi minutami byłam coraz bardziej przekonana, że udaje nam się to. Klacz zebrała się bardzo szybko i doskonale pracowała zadem. Muszę przyznać, byłam mile zaskoczona, szczególnie właśnie angażowaniem zadu. Nad zatrzymaniem pracowałyśmy dość długo, ale w końcu świetnie opanowałyśmy ten manewr.
Przyszedł czas na zagalopowanie. Nie było z tym najmniejszego kłopotu - galop od razu, prawie z miejsca. Trzeba zaznaczyć, że bez żadnego pośpiechu, po prostu delikatne niesienie jeźdźca. Nigdy na jakimkolwiek koniu nie siedziało mi się tak wygodnie. Rozmarzyłam się o jeździe na oklep, co Warka - zdaje się - wyczuła i zjechała do środka z gwałtownym zatrzymaniem. Aha, bardzo śmieszne! Prawie zleciałam, musiałam przytrzymać się szyi. Po tym incydencie całkowicie się skupiłam i popracowałyśmy nad woltami w galopie. Na koniec nawet pozwoliłam sobie galopować na zupełnie luźnej wodzy, aż w końcu puściłam ją zupełnie. Rozkłusowanie, rozstępowanie było najzwyczajniejsze w świecie: ciche, nawet trochę nudne, żadnej z nas już się nie chciało męczyć. Wróciłyśmy do stajni.
Rozebrałam Warkę i opłukałam. Na koniec wręczyłam jej jabłko za dobrą jazdę. A to przekupstwo! W każdym razie, obie zakończyłyśmy pracę zadowolone. Cóż, przynajmniej tak mi się wydaje.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez leirra dnia Wto 23:29, 26 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|