Forum  Strona Główna
Wirtualna Stadnina Rysunkowa Inferno
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

04.06.2015 Drągi i niskie przeszkody

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Boks VI / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
leirra
Pensjonariusz



Dołączył: 24 Maj 2015
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:25, 04 Cze 2015    Temat postu: 04.06.2015 Drągi i niskie przeszkody

Weszłam tanecznym krokiem do stajni. Przywitałam się z każdym koniem po kolei i otworzyłam boks Warki. Klacz parsknęła i podeszła do mnie. Nastawiła szyję do drapania i wyginała na wszystkie strony, żebym ją wreszcie pogłaskała. Spełniłam jej niemą prośbę, kręcąc głową. Wyszłam, aby przygotować sprzęt i szczotki na dworze. Trochę się ociągałam, bo słońce przygrzewało tak przyjemnie, że najchętniej położyłabym się na ziemi i zasnęła. Wyprowadziłam Warkę i rozpoczęłam czyszczenie. Konisko miało wyjątkowo sprzyjający podgryzaniu i skubaniu humor. Poirytowana, musiałam wciąż przerywać, by odgonić jej łeb. Po półgodzinnych męczarniach wreszcie mogłyśmy iść na plac.

Wsiadłam bez większych problemów i wygodnie usadowiłam się w siodle. Ruszyłyśmy żwawym stępem. Przejechałam pełne koło na prawą, na lewą i zaczęłam robić ósemki. Chciałam jak najbardziej wygiąć klacz. Gdy już przyzwyczaiła się do natychmiastowego reagowania na łydki, skręcałam na jak najmniejsze wolty. Ćwiczyłyśmy zatrzymanie i ruszenie. Na początku było to bardzo trudne; "Ale jak to, mam się tak od razu zatrzymać?". Z czasem wychodziło coraz lepiej, aż w końcu i zatrzymanie, i cofanie nastąpiło od razu po użyciu pomocy. Byłam dumna z mojej towarzyszki. Zobaczyłam podążającego w moim kierunku przyjaciela - Filipa. Przywitałam się i chwilę z nim pogadałam, stępując. Wyraził chęci pomocy przy treningu.

*Filip to osoba, z którą często się śmiałam i dogadywałam bez słów. Zaczął jeździć konno tuż po mnie, choć jeszcze się wtedy nie znaliśmy. Poznaliśmy się na wspólnych warsztatach. Dotychczas jeździł w innej stajni, ale postanowił przenieść się do Inferno. Nie mieliśmy jeszcze wspólnej jazdy, ale takową planujemy.*

Podciągnęłam popręg i dodałam łydki. Warka parsknęła na mnie - nie przyspieszyła ani trochę. Naprawdę? Dźgnęłam ją palcem w szyję, po czym spróbowałam jeszcze raz. To żadna nowa metoda; ot po prostu przedrzeźnianie się. Ruszyła leniwym kłusem. "Nie moja droga, tak się nie bawimy." Zaczęłam mocno wypychać ją do przodu, aż w końcu się rozgrzała. Od początku robiłyśmy mnóstwo wolt - przydadzą się dzisiaj. Zagadałam się z Filipem, co oczywiście wykorzystała klacz, by przejść do stępa. Zareagowałam natychmiastowo, a ta wystrzeliła jak rakieta. Zatrzymywałam ją z kłusa i ruszałam z zatrzymania. Najpierw często przechodziła przez stęp, ale po pięciu minutach męki wreszcie coś wychodziło. Filip wskazał drągi pod ścianą. Tak, zdecydowanie był na to czas. Całkiem nieźle zebrana Warka pokonała je bardzo powoli.
-No, co jest? Żwawiej, żwawiej! -Zakpił Filip.
-Jakbyś dźwigał kogoś tak ciężkiego, który na dodatek każe ci kicać przez jakieś belki, pewnie nawet byś się nie ruszył!
-Ale na szczęście nie muszę tego robić. -Roześmiał się. -Próbuj dalej.
Słowa Filipa zmotywowały mnie tak bardzo, że przy kolejnej próbie mój wierzchowiec podnosił elegancko kończyny, za co go poklepałam. Dzielna dziewczynka. Przyszła kolej na wachlarz. Wjechałam na woltę, zacieśniając ją za każdym razem, aż w końcu trafiłyśmy na drągi, przez które - o dziwo - Wania przeszła bez najmniejszego problemu. Spróbowałyśmy ponownie, na drugą nogę kilka razy i chwila stępa. Filip ustawił cavaletti, które miały być moją kolejną przeszkodą. Tak też się stało. W połowie drogi klacz postanowiła przejść do stępa i w ten sposób pokonać resztę. Niedobra! Próbujemy jeszcze raz. Teraz już kłusem, ale wciąż trochę za wolno i Warka uderzyła kopytem o kawaletkę. Maksymalnie ją rozruszałam i kolejna próba zakończyła się sukcesem. W końcu do trzech razy sztuka! Postanowiłam zagalopować. Młoda galopowała trochę za szybko, nie siedziało mi się najwygodniej. Gdy chwilę pobiegała, galopowałam na niej ze stępa, żeby podstawiła bardziej zad. Kiedy i to nam się udało, usiłowałam powtórzyć ćwiczenie ze stój. Było ciężko, ale co to dla takiej zgranej pary? Nie chciałam zbytnio zmęczyć klaczy, więc przeszłam na chwilę do stępa. Mój przyjaciel ustawił nam kopertę i stacjonatę. Zaczęłam od krzyżaczka z kłusa. Dopiero Warka się obudziła! Pokonała niziutką przeszkodę ze stanowczo za dużym zapasem. To nic, następnym razem będzie lepiej. Zebrałam wierzchowca i najechałam ponownie. Piękny skok, nawet półsiad udał mi się nie najgorzej.
-Całkiem, całkiem. Dałbym mocne 2/10.
Rzuciłam groźne spojrzenie w stronę Filipa i zagalopowałam. Czas na stacjonatę. Miała co najwyżej pół metra, była naprawdę niewielka. Te Wani lubi najbardziej, więc kicała cudownie. Wywołała tym uśmiech na mojej twarzy. Chyba pora skończyć.

Moja klacz spisała się doskonale i zasłużyła, by już jej odpuścić. Przeszłyśmy do kłusa, wyjęłam nogi ze strzemion i poluźniłam wodze. Obie cieszyłyśmy się słońcem. Nie wspominając o Filipie, który walnął się na środku placu, opierając o stojak. Bezczelny człowiek, ja tak jeszcze nie mogę! Wywróciłam oczami i zakończyłam kłusa. Poluźniłam popręg, czym spowodowałam głębokie "westchnienie" Warki. Korzystając z okazji otrzepała się, przez co prawie zleciałam. Na szczęście w porę przytrzymałam się siodła. Ospale postępowałyśmy. Poklepałam, zsiadłam i ruszyłyśmy do stajni. Filip zamknął plac i do mnie podbiegł.
-Kiedyś dostaniesz kopniaka, jak się będziesz tak skradał! I to nie tylko ode mnie.
-Oj Warce to chyba nie przeszkadza. Nie poszło wam najgorzej, trzeba przyznać. Mistrzostwa świata stoją przed wami otworem!
-Ciesz się, że trzymam teraz Wanię, bo byś dostał. Poczekamy na twój trening!
Rozmowę zakończyliśmy serdecznym śmiechem. Przedrzeźnianie się to chyba już codzienność w tym gronie. Rozsiodłałam klacz i opłukałam jej nogi. Spojrzałam na zegarek, już byłam spóźniona na autobus.
-Easy, podwiozę cię. Chyba, że z taką hołotą jak ja nie jeździsz...
-Dobrze, że chociaż się przyznajesz! A nie zabijesz mnie?
-Przemyślę to.
Kręcąc głową, wzięłam swoje rzeczy i pożegnałam się z końmi. Wsiadłam do samochodu Filipa wykończona i wróciłam do domu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Boks VI / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin