Zuzka
Właściciel stajni
Dołączył: 12 Paź 2008
Posty: 447
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 0:31, 16 Maj 2015 Temat postu: 16.05.2015 Oklepowo kantarowe nocne skoki |
|
|
Z Inką poćwiczymy zaufanie. Nie dość, że jak wychodzimy na trening jest zimno i ciemno to jeszcze na oklep i na kantarze! Jak się szykowałyśmy klacz z niezłą rozkminą szukała siodła i ogłowia. Do kantara zamocowałam wodze, więc wszystko przygotowane. Założyłam to dziwo klaczy, ochraniacze i ruszamy na plac.
Był tam mini parkur z cavaletti: pojedyncza na średnią wysokość, pojedyncza na najwyższą, piramida z jednej na najwyższą i jedna na drugiej na najwyższe oraz szereg na 3 cavaletti na średnim i okser na najwyższym na końcu.
Wgramoliłam się ze stołka na zaskoczoną klacz i dałam sygnał do stępa. Z początku jechała spięta i niepewna jednak po jednym kole już się rozluźniła w miarę. Pięć minut stępa i ruszamy kłusem. Prawie sie zsunęłam w pewnym momencie, ale Inco przeszła do stępa, żeby mnie ratować xd. Tak sobie jechałyśmy wesoło rozgrzewkę robiąc duże wolty. Stwierdziłam, że nie ma co i jedziemy galopem. Zagalopowanie ledwo wysiedziałam na grzbiecie ale sam galop był bardzo wygodny i mogłabym tak jechać wieczność, srokata chyba też. Zmiana kierunku w kłusie i zagalopowanie znowu. Pomimo pozornego braku kontroli klacz była bardzo posłuszna i sterowna. I na drugą stronę porządnie ja wygalopowałam, żeby nie było szaleństw na skakaniu. Kiedy wyraźnie wytraciła nadmiar energii przejście na chwilę do stępa.
No to do kłusa i jedziemy najłatwiejsze. Nie napalała się jakoś szczególnie, najazd spokojny i przeszła a nie skoczyła. No cóż, można i tak. Jeszcze raz na drugą stronę i kolejna przeszkoda. Tą na najwyższą już delikatnie skoczyła, nie była pewna co z tym robić. Poklepałam klacz i najazd z drugiej strony. Tu już skok pełnowymiarowy. Poklepałam ją i jedziemy kolejny raz. Tutaj nie dość, że skoczyła to jeszcze bryknęła co ledwo wysiedziałam. I najazd z galopu. Na zakręcie zagalopowanie i jedziemy. Jej pierwotny nadmierny entuzjazm ostudziłam pociągnięciem za wodze. Opanowała się trochę i ogarnięcie skoczyłyśmy. Chwila kłusa i znów zagalopowanie. Najeżdżamy na szereg. Przygotowałam się mentalnie na zsunięcie się, ale klacz skakała delikatnie i dokładnie z baskilem nawet. Poklepałam ją i robimy ostatnią przeszkodę na dzisiaj. Wzięłam głęboki oddech i przyspieszyłam ją. Podniosła uszka i leci jak wariatka. Pochyliłam się nad szyją i chwyciłam się grzywy. Yolo! I skok. Trzymałam się mocno wszystkim czym miałam bo Inco zrobiła spory zapas. Poklepałam ją i rozkłusowujemy się.
Stanowczo zbyt dużo emocji jak na jeden dzień. Do stępa. Chwilę pojechałam w prawidłowym dosiadzie, ale potem stwierdziłam, że tak trochę chce mi się spać. Połżyłam jej się na szyi i tak sobie stępowałyśmy. Po jakiś 4 kołach zsiadłam i odprowadziłam do boksu. Zdjęłam kantar, ochraniacze i dałąm jej jabłko, które dostałam od kolegi. A niech ma klaczydło nagrodę. Poprzytulałyśmy się chwilę i cichaczem wymknęłam się ze stajni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|